Status quo: przetwarzanie w chmurze w Niemczech, Austrii i Szwajcarii

By Weronika Skotnicka

Zwolennicy przetwarzania w chmurze wysuwają uniwersalne twierdzenie: w końcu nie liczy się to, gdzie się liczy, ale jak dane są przetwarzane, przechowywane i zabezpieczane. Dlatego firmy mogą kupować moc obliczeniową lub usługi w dowolnym momencie, gdy stosunek ceny do wydajności jest najtańszy. Dotyczy to jednak nie tylko użytkowników końcowych, ale także dostawców usług z chmury: oni również mogą tam uruchamiać swoje oferty i oferować je tam, gdzie jest to dla nich najkorzystniejsze. Taka jest teoria.

W praktyce wygląda to jednak trochę inaczej. Po pierwsze, przenoszenie danych wcale nie jest tak łatwe, jak obiecują prorocy chmury. Wynika to tylko częściowo z ilości danych, częściej winne są formaty danych, które sprawiają, że wiele ofert, które rzekomo opierają się na standardach, wydaje się wtedy dość zastrzeżonymi – przynajmniej jeśli zdecydujesz się od nich odwrócić.

Ponadto miejsce, w którym fizycznie znajdują się dane, jest jedynie technicznie nieistotne. Z prawnego punktu widzenia ogromną różnicę ma natomiast to, czy są one przetwarzane na serwerze w stolicy Niemiec Berlinie, czy w małym mieście Berlin w amerykańskim stanie Wisconsin. Dowodzą tego ostatnie przyznania się Microsoftu i Google, że muszą przyznać władzom USA dostęp do danych europejskich obywateli i firm, tak, ze względu na Patriot Act. Nawet jeśli nie masz nic do ukrycia, nadal możesz być zaniepokojony przechowywaniem danych badawczych lub danych z rozwoju poza witryną. W końcu nie byłby to pierwszy raz, kiedy władze USA pomogły dużym firmom w tym kraju w pozyskiwaniu danych.

Jednak tylko niemieckie firmy wydają się pod tym względem wpadać w histerię – przynajmniej jeśli przejrzeć doniesienia medialne na ten temat. Interesujące powinny zatem być wyniki trwającego obecnie badania UE na temat przetwarzania w chmurze. Dzięki ankiecie internetowej Bruksela chce otrzymywać ustrukturyzowane informacje od podmiotów i zainteresowanych stron o potrzebach, przeszkodach i możliwościach wykorzystania i świadczenia usług przetwarzania w chmurze.

Ale nie chodzi tylko o nastrój. Informacje mają wesprzeć Komisję w jej pracach nad europejską strategią przetwarzania w chmurze. Pracuje się nad tym od stycznia 2011 r. zgodnie z wytycznymi określonymi przez wiceprezes Neelie Kroes jako „Agenda cyfrowa”. Chmura to tylko jeden budulec, ale bardzo ważny. Ogólnie rzecz biorąc, chodzi o „Europejską strategię na rzecz kwitnącej gospodarki cyfrowej do 2020 r.” Według Kroes, UE musi być nie tylko przyjazna dla chmury, ale nawet aktywna w chmurze, aby wykorzystać możliwe korzyści.

W obszarze niemieckojęzycznym kilka badań wykonało już prace przygotowawcze do badania UE, które potrwa do końca sierpnia. Jednak wszystkie mają swoje wady i zalety. Ich wspólną cechą jest to, że zasadniczo pracują z wyborem udzielonych odpowiedzi, podczas gdy badanie UE szczególnie ceni sobie swobodnie formułowane raporty z doświadczeń i oceny. Niemniej jednak warto przyjrzeć się niektórym badaniom, ponieważ istnieją nie tylko podobieństwa, ale także różnice w postrzeganiu chmury w Niemczech, Austrii i Szwajcarii.